Edward Guziakiewicz • Ekscytoza

Edward Guziakiewicz
Ekscytoza

Z

perspektywy przepotężnego, wielogalaktycznego i wielorasowego imperium to, co dzieje się na zagubionej w kosmosie dalekiej Ziemi, wydaje się być zupełnie bez znaczenia. Wyprawa dwójki agentów imperialnych tajnych służb na tę planetę może jednak okazać się niezbędna. Zwłaszcza gdy proste z pozoru sprawy bardzo się skomplikują. Sięgną tu bowiem — ku ich zdumieniu — nici intrygi, na którą przypadkiem natrafili.

Ta mikropowieść jest jeszcze jedną — z gatunku literackich — próbą wyjaśnienia okrzyczanych zagadek UFO i Trójkąta Bermudzkiego. Wspomniana tematyka nie traci charakteru prowokującego wyzwania, chociaż nie wszyscy parający się fantastyką ją podejmują, mogą bowiem przebierać w morzu pomysłów i odwoływać się do rozmaitych wzorów. Autor «Przylotów na Ziemię» żartobliwie się z nią mierzy, wprowadzając czytelnika w meandry życia obcych i zawiłości ich losu. Jego bohaterowie ze styracańskiej Ary borykają się z rozmaitymi trudnościami, nie zawsze różnymi od ludzkich. Ale to już tamta strona osławionego Trójkąta...


Dostępne wydania



Zobacz serwis


TOP

Urocza agentka

Fragment mikropowieści «Ekscytoza»

P

ierwsza faza operacji polegała na skrupulatnym zbieraniu informacji o odkrytej anomalii — i tę miała już wkrótce za sobą. Zresztą tamci dwaj jej pomogli. Powściekali się, powściekali, ale potem zabrali się do analiz. Dzięki niej na jakiś czas przestali się nudzić. Powoli wracała jej równowaga wewnętrzna. Kiedy z szumem w głowie wychodziła z sekcji, wiedziała dokładnie tyle, ile chciała wiedzieć. Wychwyciła coś, co w intergalaktycznym słowniku nazywało się ekscytozą.

W śluzie mignęło seledynowe światło i mogła opuścić zastrzeżoną strefę, w której pracowała.

— Ekscytoza — błogo pieściła w myślach tę nazwę. — Zabawne słowo! — Napawała się nią jak dzikus z dziewiczej planety, umiejący cieszyć się byle czym, na przykład fruwającymi w górze ptakami lub rybami krążącymi w zakolach strumienia. — Eks-cy-to-za!

Zjechała windą grawitacyjną do okrężnego kanału komunikacyjnego na poziomie zerowym. Taśmowy przenośnik niósł ją bez przeszkód. Owiewało ją klimatyzowane powietrze. Gdy dotarła do węzła przesiadkowego, wybrała kierunek ku osi dysku. Ogromny wirtualny ekran wizyjny reklamował świeżo powstałe siedliska na planecie Nova. Na mniejszych puszyły się kluby i restauracje. Nadchodziły godziny szczytu i zaczynało przybywać korzystających z wygodnych wewnętrznych połączeń. Trwał normalny codzienny ruch.

Parola z numerem pierwszym była wyjątkowa. Mieszały się tu jak w tyglu różne kosmiczne rasy, a wszechpotężny kosmos odsłaniał swoje niezwykłe oblicze. W obrębie tego dysku można się było natknąć na przedstawicieli wszystkich najważniejszych gatunków rozumnych. Wybrańców zatrudniano z reguły w pionach systemu zarządzania styracydańskiego imperium. Kimi nie czuła się tu obco. Dobrze się prezentowała w tym otoczeniu, o czym doskonale wiedziała. I chodziło nie tylko o jej wysmakowany strój i zdumiewającą elegancję. Jej złocista skóra i nieskazitelnie gładka twarz wpadały w oczy, wyróżniając ją z tłumu. Majestatyczna i smukła, o niezwykłej harmonii ruchów, górowała wzrostem nad innymi mieszkańcami paroli, co sprawiało, że odruchowo ustępowano jej z drogi. Delikatnie rozmierzwione włosy, lekko opadające na czoło i przysłaniające drobne spiczaste uszy, dodawały jej uroku.




— Eks-cy-to-za!

Z rozkoszą powtórzyła to słowo jeszcze kilka razy, a potem zreflektowała się i usiłowała opanować. Zasznurowała usta. Nie powinna była ulegać emocjom. Transporter niósł ją powoli do centrum paroli i w skupieniu medytowała nad źródłem wykrytej emisji. (...)


TOP