Rozdział czwarty
Jak tworzyć zastępy?
W
spólnota rekolekcyjna dzieli się na zastępy. Wzorcowy zastęp składa się — obok animatora — z pięciu uczestników, zaś cała grupa wakacyjna z pięciu zastępów. Ujmując obrazowo, modelowa oaza to 1 + 5 + 25. Od tej reguły znaczą się — oczywiście — rozmaite odstępstwa, podyktowane najczęściej lokalnymi warunkami, na które nie ma się wpływu. Zdarza się zatem, że moderator kierując się koniecznością tworzy nieco liczniejsze zastępy niż to z przedłożonego rachunku wynika. Trzeba wszakże przy tym umieć zachować umiar i nie przekraczać rozsądnych granic. Dlatego też bez względu na okoliczności animator nie powinien skupiać wokół siebie więcej niż sześciu lub siedmiu podopiecznych. Im większa jego grupa, tym trudniej mu ją ogarnąć i wywiązać się z obowiązków formacyjnych.
Jest nie tylko mile widziane, ale i wskazane, aby podziałowi na zastępy odpowiadał podział na pokoje sypialne. Innymi słowy: każdy zastęp powinien mieć w ośrodku rekolekcyjnym swoje cztery kąty. Przywoływany bywa niekiedy zwyczaj nadawania zastępom nazw, podobnie jak w harcerstwie. Jeżeli uczestnicy nie mają własnych pomysłów, można im podsunąć wiele mówiące imiona i nazwy biblijne. Wspólne lokum integruje grupę, decydując o przytulności, kameralności i intymności — i jest pierwszym widomym znakiem zawiązania się małej wspólnoty. Oczywiście, w pokojach winno być czysto i schludnie. Nie mogą one przypominać mitologicznej stajni Augiasza. Należy zadbać o to, aby się w nich znalazły wymowne i czytelne symbole — krzyż, figurka Niepokalanej, księga Pisma świętego, świeca zastępu, znak ΦΩΣ-ΖΩΗ i żywe kwiaty.
Należący do tego samego zastępu nie powinni zbytnio odbiegać od siebie wiekiem. Ten szczególny wymóg dotyczy — naturalnie — oaz młodzieżowych i oaz dla dzieci. W okresie dorastania i dojrzewania różnica trzech czy czterech lat rzuca się już w oczy, a w jej rezultacie uczestnicy mogą mieć niejakie trudności ze znalezieniem wspólnego języka i stworzeniem swobodnych partnerskich relacji ze sobą. Świat przeżyć i doznań chłopaka, który dopiero chodzi do gimnazjum, różni się od świata starszego od niego licealisty czy już maturzysty. Podobne rozbieżności związane z wiekiem rysują się między dziewczętami.
Do zadań animatora należy ustawiczne konsolidowanie zespołu. W zastępie powinna panować taką atmosfera, żeby należący do niego czuli się dobrze razem i chętnie ze sobą przebywali. Spotkania w małej grupie mają uaktywniać, mobilizować, dawać satysfakcję i przynosić radość uczestnikom. Dlatego animator musi być bezsprzecznie nieco starszy od swych podopiecznych. Jeśli jest w tym samym wieku co oni, albo co gorsza nieco młodszy, trudniej mu utrzymać posłuch i z korzyścią dla nich prowadzić zajęcia.
P
ojmowana w duchu Nowego Testamentu wspólnota chrześcijańska (por. Dz 2, 42-47) jawi się zawsze jako konglomerat osób, które otwierają się nie tylko na siebie nawzajem — a więc niejako do wewnątrz, ale również na innych, którzy są poza nią — zatem na zewnątrz. Jeżeli rodząca się wspólnota okaże się niekłamana i szczera, to entuzjazm należących do niej dosyć szybko zacznie udzielać się najbliższemu otoczeniu. Autentyczna grupa oazowa jest apostolska i misyjna, rozwojowa i ekspansywna, a jej skłonność do rozrastania się i pączkowania sprawia, że rychło staje się ona zalążkiem nowych wspólnot. Jej swoistym przeciwieństwem jest młodzieżowa paczka, tworzona przez nastolatków, silnie związanych ze sobą i wspólnie spędzających wiele czasu, lecz jednocześnie merkantylnie zamykających się na tych, którzy do ich grona nie należą. Paczka jest socjetą raczej wydzieloną i ekskluzywną, a nawet rodzajem kasty z silnie zarysowanymi zasadami, które sprawiają, że nie jest łatwo zaskarbić sobie zaufanie jej członków i przeniknąć do jej wnętrza. Ci, którzy w niej są, żyją świadomością tego, że stanowią rodzaj elity, a to sprawia, że niechętnie dopuszczają obcych do kompanii. Mają swoje sekrety, swój sposób kodowanego porozumiewania się oraz własne recepty na zabijanie nudy.
Początkujący animatorzy nie widzą niczego złego w tym, że na rekolekcje oazowe przyjeżdżają niewielkie grupy o charakterze młodzieżowych paczek. Z pozoru tak zwartą załogą jest stosunkowo łatwo kierować. Należący do niej trzymają się razem, są przeważnie weseli i roześmiani, a poza tym rzadko kiedy dochodzi między nimi do większych napięć, sporów i kłótni. Chętnie wykonują pospołu rzucane im zadania i najogólniej biorąc „sprawdzają się” jako niewielki zespół ludzki. Tym wartościom młodzieżowej paczki nie sposób zaprzeczyć. Ma ona jednak i swoje złe strony. Po pierwsze, będąca zamkniętym gronem grupa chłopców czy dziewcząt izoluje się — chcąc nie chcąc — od pozostałych uczestników rekolekcji bądź też narzuca im ton. Po drugie, takie gremium jest z reguły samowystarczalne, żyje własnym życiem, i ci, którzy je tworzą, są przeświadczeni, że już stanowią prawdziwą wspólnotę. Nie widzą zasadnej potrzeby wychodzenia naprzeciw wyzwaniu, jakim są rekolekcje oazowe. Chcą je przeżyć po swojemu, we własnym towarzystwie, bez konieczności wzbogacania się o nowe radosne relacje z innymi przyjezdnymi, którzy w ich nierozmyślnym przekonaniu nie są im wcale potrzebni do szczęścia.
Oaza rekolekcyjna stanowi na tym polu godną uwagi prowokację. Zmusza przyjezdnego do tego, by wyrwał się z utartych torów myślenia i zignorował swe dotychczasowe nawyki — a w rezultacie tego, by przeżył coś nowego, by odkrył wcześniej nieznaną fascynującą perspektywę życiową i nowy niebanalny horyzont życia eklezjalnego i społecznego. Dla należących do paczki oznacza to: na jakiś czas zapomnieć o przyjaciołach od serca, wejść między nowo przybyłych, jeszcze nieznajomych, zaś nie negując wartości dotychczasowych relacji stworzyć nowe — przyjąć tych, którzy pojawili się w punkcie rekolekcyjnym jako bliźnich i braci niejako osobiście przysłanych przez Chrystusa. Aby ułatwić to zadanie, zaraz na początku rekolekcji każdą przyjezdną paczkę dzieli się, rozsyłając jej członków do różnych zastępów. Oczywiście, nie obywa się przy tym z rzadka bez scen humorystycznych i zabawnych epizodów. Niektórzy nowo przybyli, świadomi tego, że nie będą przez dwa tygodnie razem, jak to sobie wymarzyli, oponują, dąsają się i buntują. Nie spodziewali bowiem tego, że wezmą w łeb ich wycyzelowane wakacyjne scenariusze. Dzielenie ich do różnych grup jest jednak nie tylko wskazane, ale i w pełni zasadne, a animatorzy winni być przeświadczeni o słuszności takiego rozwiązania. Rozbijanie zgranych młodzieżowych paczek może się niektórym wychowawcom wydawać mało humanitarne i fałszywie kojarzyć z jakąś bolesną i całkiem zbędną chirurgią życia społecznego, faktycznie jednak pociąga ono za sobą liczne korzyści dla całej wspólnoty rekolekcyjnej. Po kilku dniach zwykle rozumieją to i ci, którzy na początku przeciw temu się burzyli. Na oazie wakacyjnej od pierwszych chwil przyjezdni mają uczyć się otwartości, szczególniejszego „bycia-dla-innych” i dostrzegania naglących potrzeb tych, których los ulokował poza rogatkami ich życia towarzyskiego.