Rozdział siódmy
W małej wspólnocie
U
tworzona w dniu przyjazdu mała grupa oazowa przypomina pod pewnymi względami żywy i rozwijający się organizm. W krótkim czasie dochodzi w niej do wykształcenia się dynamicznych układów powiązań i zależności, często niewidocznych z zewnątrz, tym niemniej ważnych z pedagogicznego punktu widzenia. Niektórzy szybko dochodzą do głosu, a ponieważ są pełni inwencji i temperamentu, przedsiębiorczy i rzutcy, z łatwością pociągają za sobą innych, sięgając po niepisaną rolę lidera. Animator musi dyskretnie przypatrywać się zmieniającym się relacjom między przyjezdnymi. Jeżeli któryś z członków jego zastępu wyraźnie dominuje i budzi respekt, szybko zyskując autorytet i uznanie, animator może go uczynić swoim nieformalnym zastępcą, nieco silniej wiążąc go z sobą, a następnie cedując na niego niektóre ze swoich obowiązków. Raczej nie powinien dążyć do konfrontacji ze swym grupowym „alter ego”, gdyż w ten sposób dojdzie do niesnasek i zgrzytów, których skutki odczują na własnej skórze pozostali członkowie zastępu. Ci bowiem będą zmuszeni frakcyjnie się opowiadać za jednym lub za drugim, bądź też skażą się na kłopotliwe lawirowanie między nimi. Animator, dbając, by do tego nie doszło, musi jednocześnie czuwać nad tym, by silniejsi nie wyrządzali krzywdy słabszym, nie pomiatali nimi i by nie wykorzystywali ich w żaden inny sposób. A poza tym, by nie wymigiwali się od obowiązków i nie przerzucali ich na tych ostatnich. Wypada o tym pamiętać zwłaszcza przy oazowych dyżurach, szczególnie zaś wtedy, kiedy dzieli się prace, a następnie sprawdza ich wykonanie. Ten podział musi być sprawiedliwy.
Polaryzacja „silny — słaby” rzuca się wyraźnie w oczy w czasie wspólnych zabaw, jest też dostrzegalna podczas innych zajęć. Piesze wyprawy w góry czy artystyczne popisy w czasie pogodnych wieczorów mogą ujawniać zachowania godne pochwały, ale i takie, które nie są pożądane, zatem wymagające interwencji wychowawczej i niezbędnych korekt. Jeśli dochodzi do sprzeczek czy kłótni, animator powinien w miarę szybko reagować — i nie czekać, aż inni z ekipy zwrócą mu uwagę, że w jego zespole dzieje się coś niedobrego. Drobne spięcia między uczestnikami są okazją do wspólnego namysłu nad atmosferą we wspólnocie. Można usiąść z grupą i pospołu się zastanowić, co zrobić, by nie dochodziło do waśni i naruszania regulaminu. Uczestnicy mają rozumieć i akceptować chrześcijańskie normy postępowania, ucząc się ich stosowania na co dzień. Przykazanie miłości bliźniego nie jest abstrakcyjną normą, pozbawioną odniesień do realiów codziennego życia, a jej rzeczywiste znaczenie poznaje się, obcując z tymi bliźnimi, którzy są najbliżej i poznając ich konkretne potrzeby („Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”; Mt 25, 35-36).
Prowadzący winien darzyć życzliwością wszystkich członków zastępu, nikogo nie pomijając. Łatwo zapomnieć o tych, którzy ciągną na szarym końcu, daleko za silniejszymi, bardziej przedsiębiorczymi, śmielszymi i rozbawionymi. Słabsi nie są kłopotliwi, podporządkowują się bowiem regulaminowi i może się wydawać, że na żadne szczególne względy nie liczą. Czasami jednak im właśnie należy poświęcić więcej czasu i uwagi. Warto pamiętać o tym, że każdy przywozi ze sobą na oazę bagaż swoich osobistych doświadczeń życiowych, tak pozytywnych jak negatywnych. Może ten z szarego końca grupy boryka się z czymś, o czym animator nie ma zielonego pojęcia? Może właśnie na rekolekcjach pragnie znaleźć receptę na to, co go boli? Może ma poważne kłopoty w domu lub w szkole? Może spodziewa się w głębi ducha, że znajdzie przyjaciela, który nie będzie mu żałować czasu? Relacje animatora z podopiecznymi muszą więc być zróżnicowane, z każdym na jego miarę, jedyne w swym rodzaju i poniekąd niepowtarzalne. Do każdego z uczestników trzeba podchodzić indywidualnie i z każdym rozmawiać nieco inaczej. Przed każdym też stawiać poprzeczkę oazowych wymagań w sposób dostosowany do jego możliwości.
Animator nie musi zagłębiać się w zaawansowane analizy psychologiczne, wypada jednakże, aby zdawał sobie sprawę z tego, jak wygląda jego grupa z psychometrycznego punktu widzenia. Wspomnieć należy, że jeżeli wraz z nim liczy ona sześć osób, to daje się w niej wyróżnić aż piętnaście relacji dwustronnych i aż trzydzieści jednostronnych — każdy z członków zastępu posiada bowiem z reguły czynne odniesienia do pięciu pozostałych. Jeżeli prowadzący zespół będzie mieć na to czas i ochotę, może te relacje nanieść na kartkę papieru, rozrysować je i zastanowić się nad specyfiką każdej z nich.