Odkryć środowisko artystyczne...

Z inż. Ryszardem Mleczko, artystą malarzem z Mielca, rozmawia Edward Guziakiewicz

— W podwaliny pracy twórczej wprowadził Pana — dość wcześnie — Pański ojciec?!

— Mieszkaliśmy w Skarżysku Kamiennej, tam się urodziłem — a jak dobrze pamiętam, mój tato uwielbiał malować. To było jego hobby, któremu oddawał się z pasją w weekendy, a także często po nocach. Jako malec, ciekawy świata i wszelkich nowości, przypatrywałem się z uwagą jego niecodziennemu zajęciu, ucząc się od niego abecadła malarskiego, podstaw warsztatowych, przygotowania płótna, blejtramów, a następnie samej techniki malowania. Podczytywałem jego książki o malarstwie, oraz z ciekawością przeglądałem albumy z reprodukcjami wielkich mistrzów. I w ten właśnie sposób przygoda ze sztuką wpisała się jakoś w moje życie!..

— W rodzinnym mieście zdał Pan maturę w 1973 roku, a potem — już poza Skarżyskiem Kamienną — ukończył Pan wyższe studia zawodowe.

— W okresie studiów nadal malowałem. Trafiłem do środowiska, w którym życzliwie przyjmowano osoby, posiadające zainteresowania plastyczne, i je promowano. Później jednak była długa, długa przerwa... A do malowania powróciłem właściwie dopiero w latach osiemdziesiątych, a więc po moim przyjeździe do Mielca i ustabilizowaniu się w tym mieście.

— Tu odkrył Pana Jan Stępień, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej, wciągając pod swe opiekuńcze skrzydła i zachęcając do udziału w wystawach?

— Dzięki niemu i Klubowi Środowisk Twórczych mogłem pokazywać moje prace w Muzeum Regionalnym «Jadernówka». To już były lata dziewięćdziesiąte. Od pierwszej wystawy począwszy w 1994 roku, teraz już — wiernie rok w rok — jestem uczestnikiem wszystkich dorocznych zbiorowych prezentacji, które tam mają miejsce...

— Podjął Pan — m. in. — współpracę z Małgorzatą Kruk, mieleckim artystą malarzem i wydawcą?

— Ta miła współpraca wiązała się z odkryciem przeze mnie malarskiego piękna Mielca i jego najbliższych okolic. Tu muszę wyjaśnić, że zależało mi bardzo na wzbogaceniu mego warsztatu twórczego i moich umiejętności artystycznych, dlatego skupiłem dużą uwagę na kopiowaniu dzieł uznanych twórców. Niezależnie od tego zadania, któremu bardzo długo pozostawałem oddany, odczuwałem silną potrzebę poszukiwania własnego wyrazu artystycznego. Począłem więc z uwagą obserwować moje najbliższe otoczenie, ulice, place, stare kamienice, a w rezultacie tego spod mojego pędzla zaczęły się wyłaniać pierwsze pejzaże mieleckie. Zająłem się architekturą miejską — co sprawiło, że Małgosia Kruk, wielka miłośniczka naszego lokalnego pejzażu, zaprosiła mnie do współtworzenia albumu o Mielcu. W znanej w tym środowisku pozycji książkowej, zatytułowanej «Malarskie piękno regionu Mielca» znalazły się — obok prac jej własnych, Stanisława Mityka i Doroty Łaz — także trzy moje obrazy: «Panorama Starówki od Zawala», «Kościół św. Mateusza» i «Dworek Oborskich». Ta publikacja artystyczna była dla mnie — tak ją odebrałem — dużym wyróżnieniem, a z drugiej strony stanowiła zachętę do dalszej, bardziej intensywnej pracy twórczej...

— Z czasem zafascynowały Pana plenery?!

— Udział w plenerach pozwolił mi — rzecz jasna — na doświadczenie społecznego wymiaru twórczości. Odkryłem środowisko artystyczne! Ale i zarazem najwłaściwszy sposób podejścia do obiektu, będącego przedmiotem zainteresowania twórcy. Bowiem, jak wypada pamiętać, jest coś niepowtarzalnego w malowaniu «z natury». Plenery były dla mnie zetknięciem się z zupełnie innym rodzajem malarstwa niż to, które uprawiałem w zaciszu domowym. Tworzenie w bezpośrednim kontakcie z przyrodą wymaga dużej spontaniczności, tempa i szybkiego reagowania na żywą i zmieniającą się grę świateł...

— Jakie kierunki w sztuce są Panu najbliższe?

— Zdecydowanie malarstwo impresjonistyczne i surrealizm. Jestem oczarowany dziełami nie tylko impresjonistów francuskich, lecz także polskich kolorystów ze szkoły krakowskiej i lwowskiej. Nade wszystko są mi bliscy tacy wielcy twórcy jak Stanisław Wyspiański, Witold Pruszkowski, Julian Fałat, Leon Wyczółkowski, Józef Pankiewicz czy Władysław Ślewiński.

— Ulubione techniki?!

— Większość moich prac powstaje na płótnie w oleju, ale lubię również akwarelę, chociaż muszę przyznać, że ta ostatnia technika malarska należy — według mnie — do najtrudniejszych.

— Dziękuję za rozmowę!