T

en ryt jest jedyny i niepowtarzalny, wpisuje się też silnie w pamięć, budząc głębszą refleksję nad kondycją człowieka, istoty zdolnej do poddawania sobie ziemi, wyrafinowanej analizy naukowej, kreowania niepowtarzalnych w swym wyrazie dzieł sztuki, czy wręcz do podboju kosmosu, lecz przy tym zarazem podległej nieprzezwyciężalnej inercji. Odziany w fioletowe szaty kapłan posypuje popiołem pochylone kornie głowy, a szczypta szarego prochu przypomina o przemijaniu. Mimo wymiernych sukcesów, szeregów cyfr na lokatach bankowych, człowiek nie umknie swemu przeznaczeniu. Jest śmiertelny i nieuchronnie odejdzie z tego świata. Został ulepiony przez Boga Jahwe — jak to podkreśla autor opisu stworzenia z Księgi Rodzaju — z gliny ogrodu Eden. Kiedy więc opuści go „tchnienie życia”, powróci tam, skąd został wzięty. Jego ciało zwiędnie, a spojrzenie zgaśnie — jak dopalająca się świeca, sycząca i kopcąca.

Wielki Post, ze Środą Popielcową niby bramą, zwany po Soborze Watykańskim II okresem przygotowania paschalnego, odsłania przed wierzącym tę perspektywę. Jeżeli nie za bardzo ufa on ukazującemu mu ją Kościołowi, równie dobrze zarysują przed nim jej horyzont ateizujący egzystencjaliści, uwrażliwieni na mroki i cienie życia i bezlitośnie wywlekający na światło dzienne ludzkie słabości. Ani posiadane majętności, ani koneksje i przyjaźnie z możnymi tego świata, ani znający się na swym fachu znakomici lekarze nie uchronią istoty ludzkiej przed jej kresem. To, co nieuchronne, nadejdzie pewnego dnia, a w oczyszczającym ogniu, niby w tyglu złotnika, tam — po drugiej stronie, gdzie czeka Bóg — zachowa się tylko to, co czyste i szlachetne.


Szczypta szarego prochu


T

o, co liczy się po tamtej stronie lustra życia, wiąże się ze sferą ducha i z sercem ludzkim, w którym mogą się budzić tak dobre jak złe pragnienia. Kto o tym zapomina, przepychając się pięściami przez życie i stawiając sobie nadmiernie ambitne cele, u kresu swych lat może się okazać prawdziwym bankrutem — kimś, kto przegrał z kretesem i pozostał sam na sam z wewnętrzną pustką i chłodem. Nie uratuje go władza, która z takim trudem zdobywał, nachalnie wdrapując się na piedestał, i nie osłonią przed Bogiem jego brudu kłamliwe środki przekazu, kreujące jego wizerunek w krzyczącej niezgodzie z rudymentarną prawdą. Nie można wkraczać na drogi, wyznaczone przez kolejne niedziele Wielkiego Postu, nie licząc się z prawami życia duchowego. Pokuta tylko z pozoru, podejmowana dla cudzych oczu, niestety nic nie znaczy. Niezastąpione są natomiast autentyczne nawrócenie i zmiana systemu wartości, a przede wszystkim otwarcie się na Tego, który jest fundamentem wszelkiego bytu i swoją miłością może zagwarantować przetrwanie. Bez Niego nie można niczego zbudować, z Nim jednak — wznosi się na skale...

Proch, złożony na czole, musi więc wywołać rezonans w duszy i odbić się w niej zwielokrotnionym echem. Wspaniała jest wymowa rytu, mającego miejsce w Środę Popielcową, lecz by przemówił on w pełni, wymaga czynu — aktu ludzkiego, który go potwierdzi. Nieodzowna jest więc pokora, będąca w swej istocie sprowadzeniem myślenia do właściwego wymiaru. Człowiek musi ujrzeć samego siebie w zwierciadle sumienia, lecz bez fasadowych kosmetycznych upiększeń i nierzetelnych retuszy, oraz bez nienależnych laurów, które sobie założył. Jedynym wawrzynem, który ma bowiem wagę w spotkaniu z wiecznością, jest czyste serce, przepełnione dobrymi uczynkami i dziełami miłosierdzia.

Siekiera do korzeni drzew jest przyłożona. Ten obraz, wyjęty z nauczania Jezusa, nigdy nie traci na aktualności. Stanowi wymowne ostrzeżenie dla człowieka. Przemawia do wyobraźni przez całe życie, od radosnego dzieciństwa i beztroskich chwil młodości — po późną starość. Kiedyś w przyszłości bezlitosny drwal zetnie pień życia, nie dając istocie ludzkiej żadnych szans obrony. Nić Ariadny zostanie przecięta. Trzeba więc już teraz liczyć na to, co można przenieść w sobie na drugą stronę — a więc na kumulującą się przez lata w sercu zażyłość z Bogiem. Tylko On bowiem jest w gruncie rzeczy celem człowieka, jedynym i bez alternatyw, ale też bez tchórzliwych kompromisów i bez kapitulanckich oszustw.

Wielki Post trwa sześć tygodni, ukazując krok po kroku prawa duchowego wzrostu. Towarzyszy mu widoczne w przyrodzie przesilenie, związane z dobiegającą końca zimą i nadchodzącą wiosną. Jezus Chrystus, Nauczyciel z Galilei, zasiewa ziarno, które stopniowo i niewidocznie wzrasta we wnętrzu ludzkim. A czas żniw pokaże, czy wierzący stał się łanem czystej i dorodnej pszenicy, czy też porósł chwastami, które ukradkiem szatan wsiał w glebę jego duszy.

(...)


Obudzić się w poranek wielkanocny


P

ytanie o życie pośmiertne jest tak stare jak kultura ludzka. Bohater sumeryjskiego eposu, Gilgamesz, rzucił bogom wyzwanie po stracie przyjaciela, Enkidu, pragnąc go odzyskać. Piramidy egipskie, monumentalne pomniki antycznej kultury, poświadczają, iż troszczono się o zmarłych — wierzono bowiem, że ci będą nadal żyć, choć w innym świecie. W powszechnie znanej mitologii greckiej nieśmiertelność była przywilejem bogów z Olimpu. Platon powoływał się na swojego mistrza, Sokratesa, głosząc przekonanie o nieśmiertelności duszy ludzkiej.

Myśl chrześcijańska rozświetliła dziejowe mroki, odsłaniając to, co przez wieki pozostawało w gruncie rzeczy zakryte przed ludźmi i do czego dochodzili oni powoli, poznając „tamtą stronę” niejasno i tylko intuicyjnie. Chrześcijańska odpowiedź na pytanie o życie wieczne skonkretyzowała się w nauczaniu Jezusa oraz w przepowiadaniu Jego uczniów. Głosili oni, że w Chrystusie czasy ostateczne nadeszły. Potwierdzone przez chrystofanie zmartwychwstanie Pana stanowiło czytelny znak gruntownej przemiany w stosunkach ludzkości z Bogiem, a Jezus ziścił w sobie najskrytsze marzenia o szczęściu wiecznym i nieśmiertelności.

Prawda o możliwości spełnienia pośmiertnego dojrzewała w zbiorowej świadomości Izraela bardzo powoli. Śledząc kształtowanie się wiary w zmartwychwstanie, śledzi się zarazem ewolucję niemal całej teologii biblijnej, która podlegała prawom rozwoju. Przeświadczenie, że zmartwychwstanie indywidualne jest możliwe, pojawiło się w księgach biblijnych dość późno. Dopiero w okresie wojen machabejskich wyraźnie się skonkretyzowało, stając się nieodłącznym składnikiem wiary narodu wybranego. Jezus nawiązywał do tego przeświadczenia. Przypominał ponadto o tym, że On sam zmartwychwstanie. Potwierdził też prawdziwość swych zapowiedzi, powracając z mocą do życia. Niewiasty, przybyłe w poranek paschalny do grobu, zastały kamień odsunięty.

Kościelne dzwony dzwonią, jedne powoli i dostojnie, z powagą i namaszczeniem, jak królewski „Zygmunt” na Wawelu, inne pędem i radośnie, z zadyszką i pospiesznym crescendo, jak sygnaturka w drewnianym połemkowskim kościółku — w Bieszczadach czy w Beskidzie Niskim. Obwieszczają wielką radość. Rankiem w Wielkanoc — gdy ognista kula słońca wynurza się spoza linii horyzontu — budzą śpiochów, nie pozwalając im tulić się do kolorowych puchowych poduszek i zganiając ich z ciepłej pościeli. Milkną zdziwione ptaki, rozpoczynające o świcie codzienny radosny szczebiot. Odziana w świeże barwy przyroda cichnie, zdając się wsłuchiwać w dobiegające ze świątyń śpiewy. Cały świat jest zasłuchany i zadziwiony. Dzieje się bowiem coś wielkiego, wzruszającego i wzniosłego, co ma znaczenie dla wszystkich ludzi, dla przyrody, globu ziemskiego i całego kosmosu, dla „istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” (Flp 2, 10). „Chrystus zmartwychwstan jest, nam za przykład dan jest!..” — zwiastują wierzący, idący w procesji wokół murów kościoła i wpatrujący się w niesioną figurę Zmartwychwstałego, w zapalony paschał i lśniącą w rannym słońcu monstrancję, podtrzymywaną pod baldachimem przez kapłana. Dzwony dzwonią... Słychać je także w Wielką Sobotę wieczorem, gdy w świątyniach jest uroczyście sprawowana wigilia paschalna, a rok liturgiczny dosięga szczytu. Po naznaczonych pokutą i postem tygodniach Wielkiego Postu wybucha radością śpiew „Chwała na wysokości Bogu”, ogłaszający zwycięstwo życia nad uwiądem i przemijaniem...

Czy można nie cieszyć się z tego, że Chrystus zmartwychwstał? To pytanie, odzywające się głuchym rezonansem w duszach ludzi, odrzucających wiarę w Boga i Jego miłość, w umysłach wierzących budzi jednoznaczne skojarzenia. Jak można się nie cieszyć, skoro Chrystus zmartwychwstał, otwierając przed wierzącymi bramy nieba? Powracający z Rezurekcji pozdrawiają się więc z radością, słowami: „Pan zmartwychwstał, Alleluja!” I owszem: powstał z martwych, jak zapowiedział. Są to najwłaściwsze słowa w tym szczególnym dniu, jedynym w roku.

(...)



poprzedni następny