Myślę, więc jestem

Myślę, więc jestem. Mam bloga, więc egzystuję społecznie. Ale mimo wszystko, uwielbiam samotność. Ja, ja i tylko ja. Niebo gwiaździste nade mną i... bezprawie moralne we mnie.


eddie 2002-04-21 08:21:35


Samotność?

Żartowałem z tą wredną samotnością. Jestem istotą społeczną i lubię ocierać się o innych. Zwłaszcza na blogu. I na GG.

Kiedyś było tu ściernisko,

Teraz rośnie blogowisko...

eddie 2002-04-23 21:33:10


Wakacje w Izraelu

Ponoć w odcinku 41 przeciągnąłem strunę. Może ktoś mi powie, dlaczego?

Ance udało się przyłapać Pawła pochylonego w zadumie nad listem kreślonym do Budapesztu, bowiem jak bomba wpadła tuż przed kolacją do jego pokoju pod pretekstem, że skończył się jej szampon do włosów. Bestia, nawet nie raczyła zapukać. Coś niedopowiedzianego wisiało w powietrzu i wyczuł, że dziewczyna szykuje jakąś niespodziankę. Z marsową miną schował przed nią do szafy świeżo kupioną kremową papeterię, nie pozwalając jej zerknąć na zaadresowaną kopertę, co ją na moment wyprowadziło z równowagi. Usiłowała spiorunować go wzrokiem, ale powstrzymała się z nieprzyjemnymi komentarzami. Albo nie była nadmiernie domyślna, albo po prostu nie miała akurat czasu, żeby zaprzątać sobie głowę takimi drobiazgami. Szampon stał w łazience, więc bez pytania złapała opakowanie i wyniosła się w miarę rada — trochę przy tym kręcąc nosem, bo używał żeńszeniowego. Nie zaopatrzył się w żadne cudo z Peweksu. Na kolację nie zeszła, natomiast w godzinę później znowu ośmieliła się wtargnąć do jego męskiego sanktuarium. Wparowała w naprawdę wystrzałowych ciuchach. Ucieleśniła się przed nim jak boska Afrodyta. Uśmiech miała najsłodszy z możliwych, że przylep do rany, a brakowało jej tylko szumiących białych anielskich skrzydeł. Władczo mu oznajmiła, że zabiera go na dyskotekę.

Jej pogrążony w nostalgii książę akurat nie miał na to nastroju. Nie zauważył zapierającej dech kreacji. Wyciągnięty jak długi na łóżku, nieruchomym wzrokiem wpatrywał się w działającą na niego jak magnes koronę cierniową, którą ostatecznie ostrożnie zawiesił na ścianie, nie przejmując się tym, co może powiedzieć pokojówka z wyjącym odkurzaczem lub ktoś inny z obsługi hotelu. Nieznacznie się skrzywił, bo nadal medytował nad listem, cyzelując w myślach angielskie frazy — i niezbyt oględnie jej zasugerował, by zwróciła się z tym do Gastona.

Wkurzył ją — i to nie na żarty. Takiemu bożyszczu się nie odmawiało. Groźnie zagrzmiało, anielskie skrzydła gdzieś przepadły, a dziewczyna zaczęła rzucać się po pokoju tam i z powrotem jak niebezpiecznie zranione zwierzę. Tyle zachodu przed lustrem — i po co?

— Jesteś na mnie wściekły — żachnęła się wzburzona i rozżalona. — Nie chcesz mi wybaczyć, że poznałam czarnego chłopaka z klasą, z wyższych sfer i przy kasie. Uważasz, że mnie z nim coś łączy i że pewnie z nim sypiam — dłonie zacisnęła w piąstki, nie zważając na świeżo lakierowane paznokcie. — Nic mnie z nim nie łączy, rozumiesz, ty wstrętna łajdacka mordo, nic, nic, nic... — z impetem wyrzuciła z siebie.

Ten histeryczny popis nie zrobił na nim wrażenia. Spoczywał nadal na łóżku, nie okazując zniecierpliwienia. Pomyślał, że była śliczna, gdy się złościła. Dantejskie sceny? Co tam! Spływało to po nim jak woda po kaczce.

— Pojmuję — odparł spokojnie. — Z wyższych sfer. I nic cię z nim nie łączy. No, ale bywałaś w jego pokoju — był fałszywy, wredny i z premedytacją wbił jej długą ostrą szpilę. Nie czuł się bynajmniej winny, przecież sama podjęła ten niedorzecznie absurdalny temat.

— Raz byłam. I to najwyżej minutę, głupku jeden... — rozpaczliwie darła się na niego. — A drugi raz, gdy zamknęli go w areszcie. Prosił, bym sprawdziła, czy z jego rzeczami jest wszystko w porządku.

— I było w porządku, madame Dupont? — zapytał z miną niewiniątka.

— Odpieprz się, bucu! — wrzasnęła przeraźliwie i zamilkła, wlepiając oczy w okno.

Pantofle miała takie same jak Manuela i przez króciutką chwilę wydawało mu się, że pod cienką bawełnianą bluzką znaczy się podobny delikatny biustonosz w kwiaty. Wrócił w myślach do nurtującego go już na pływalni pytania o to, jak to się stało, że nie przeleciał dotąd Anki, chociaż chodził z nią przeszło rok, a zrobił to z dziewczyną z Węgier, którą właściwie dopiero co poznał. Odpowiedź nasunęła się sama — w jednej był widocznie zakochany, a w drugiej nie. Ot, jakieś sekrety działania błazeńskich hormonów.

— Nie mam do ciebie żalu — wyjaśnił ze stoickim spokojem, przerywając nagłą ciszę. — Spałaś, nie spałaś, twoja sprawa — groźnego Aresa z Olimpu nie poruszały kłopoty śmiertelników. — Ale wszyscy widzieli, że z nim chodzisz.

Usiadła na brzegu łóżka. Pieszczotliwie złapała go za suwak od krótkich spodni.

— Wiesz, Pawełku? — rzekła pojednawczo. — Jesteś wyjątkowo niemiły. Nie sądziłam, że wyjdzie z ciebie takie bydlę. Dobrze się orientujesz, świntuchu, że nic się nie stało. — Sięgnęła po jego budzik, dziwiąc się, że jest nastawiony na czwartą. Odstawiła zegar na swoje miejsce. — Dlaczego nie chcesz zejść, żeby potańczyć? Są wakacje. Możesz to zrobić, nie padasz ze zmęczenia, nie harowałeś cały dzień — jak ci, co trudnią się w kibucach. Boże drogi, nie masz nogi w gipsie ani ręki na temblaku...

Te ostatnie uwagi nieco go rozbawiły, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech.

— Ale jestem kupą zwiotczałych mięśni — szybko jej przypomniał jak go ostatnio nazwała na pływalni i oczy mu się zaświeciły z uciechy. Podniósł się, wspierając się na łokciach. — Najzwyczajniej w świecie nie mam ochoty. Chcę być po prostu sam, jeden jedyny wieczór, właśnie dzisiaj, bez nikogo — zaakcentował — więc również bez ciebie.

Burza ucichła, przeszła jak nożem uciął, ale wiedział, że i tak nie wróży to niczego dobrego. Znał przecież tę furiatkę jak własną kieszeń.

— Sam? — podejrzliwie zapytała. Spojrzała na szafę, w której ukrył papeterię z zaadresowaną do Budapesztu kopertą. Adres Manueli wbił już sobie w pamięć. Obejrzała uważnie pokój, lustrując ściany i sprzęty, nawet biały sufit. Wydawało się, że pochyli się i zerknie też pod łóżko. Poza zdobiącą tapetę koroną cierniową niczego szczególnego jednak nie dostrzegła. Nie było tu śladów innej kobiety.

— Owszem, sam, tylko z Bogiem — zaryzykował, uznając, że wystarczająco jasno przedstawił swoje stanowisko.

eddie 2002-04-24 09:01:24


Nie trzeba Ericha Fromma

miłość jest dzieckiem wolności, nigdy zaś ujarzmienia...
jest czynnym zainteresowaniem się życiem i rozwojem tego co kochamy...
dojrzała... jest zjednoczeniem, w którym zachowana zostaje integralność człowieka,
jego indywidualność...


wg annais

eddie 2002-04-24 18:58:02


Ja, cyborg

Po miesiącach siedzenia przy kompie i w sieci doszło do najgorszego. Moja świadomość scaliła się ze świadomością maszyny. Uzmysłowiła mi to agnes, pisząc mi, że podoba się jej brzoskwiniowy kolor mojej macierzystej witryny. Dla mnie jako borga tło jest tam w kolorze #DF995E, belka pozioma w #D75A22, a kolumny w #D98540.

eddie 2002-04-25 12:09:31


Pachnie weekendem

Kolejny tydzień mija.

Czwartek był raczej ciekawy, bo w ramach Dni Hiszpańskich wybrałem się na wykład na temat wpływów arabskich na Półwyspie Iberyjskim. Było trochę slajdów z zabytkową architekturą Hiszpanii i Mauretanii.

Liczyłem na to, że może dowiem się czegoś więcej o recepcji arystotelizmu, ale wykładowca tego zagadnienia nie poruszał.

eddie 2002-04-25 20:26:48


Odcinek 42 „Wakacji w Izraelu”

...czyli do akcji wkracza wreszcie Gertruda.

Światła migotały, drgały i błyskały, to wydobywając z mroku, to kryjąc zarysy twarzy i ramiona tańczących. Odbili się od otaczającej parkiet barierki. Dziewczyna dawała się najpierw łatwo prowadzić, potem jednak w miarę tego, jak południowe rytmy stawały się coraz bardziej nieokiełznane i gorące, zaczęła mu ostro narzucać tempo. Jak doświadczona fordanserka przejęła inicjatywę i pokazała, że potrafi być żywiołowa. Nie umiał się jednak na niej skupić i rzucał krótkie spojrzenia na wszystkie strony, odruchowo szukając wzrokiem innych lasek. Nie delektowały go jej popisy. Akurat puścili coś spokojniejszego i musiał się zgodzić, by przylgnęła do niego rozgrzanym ciałem. Olśniło go nagłe odkrycie, że glob ziemski jest bardzo mały, skoro pod każdą szerokością geograficzną można usłyszeć te same szlagiery.

Oderwała się od jego ramienia i pytająco zajrzała mu w brązowe oczy. Trąciła go z lekka w policzek.

— Jesteś nie-o-bec-ny, misiu — usiłowała przywołać go do porządku.

Włożył wiele wysiłku w to, żeby nadać ustom kształt efektownego półuśmiechu, ale wypadło mu to blado i anemicznie.

— Juuuż wracam... — mruknął uspokajająco, nie chcąc wywoływać następnej sprzeczki. Nie cierpiał zatargów, spięć, scysji i zgrzytów.

Melodia ucichła i niespiesznie zeszli z parkietu.

— A gdzie Murzyn? — Paweł przypomniał sobie nagle o rywalu.

— Ma nocny dyżur w szpitalu — skwitowała, nie chcąc, by drążył ten temat.

Widział wolne stoliki, ale Anka wolała klapnąć przy barku, przy którym było jej zdaniem najprzytulniej. Powlókł się za nią jak pies. Zajęli wysokie stołki, których bardzo nie lubił, zaś dziewczyna przywołała barmana i bez wahania zamówiła dość mocne drinki. Pewnie uznała, że powinni się trochę wstawić.

Znużony, nie liczył na to, że tego wieczora dojdzie do czegoś niecodziennego, więc kiedy sobie uzmysłowił, kto właśnie zuchwale przysiadł obok niego, zrobił wielkie oczy i załomotało mu serce. W tak dziwnym kraju jak Izrael nie było jednak rzeczy niemożliwych. Stołek się zwolnił, bo odszedł pozujący na kowboja Amerykanin, a zarozumiała Niemka natychmiast wcisnęła się w tę szczelinę, jakby od bardzo dawna z niezwykłym utęsknieniem czekała w kolejce. „Tylko spokojnie, wdech, wydech!” — przebiło się przez jego myśli ostrzeżenie.

Powolutku się wyprostował i znieruchomiał, omal nie zamieniając się w słup soli. Nie pojmował, dlaczego prześliczna Niemka nagle zmieniła strategię i porzuciła konsekwentnie realizowaną żelazną linię obrony. Sparaliżowało go na amen. Stracił rezon i nie wiedział, jak się ma zachować, czy traktować ją jak powietrze i ględzić tylko z Anką, czy też odważyć się i rzucić w jej stronę jakąś zdawkową uwagę.

Skąpo odziana modelka wybawiła go z kłopotu. Miała ochotę nie tylko obok niego posiedzieć, ale i z nim pogawędzić.

eddie 2002-04-26 09:03:22


Kubek z tygryskiem

Tym, którzy czytają „Wakacje w Izraelu” zdradzę w sekrecie, co będzie w następnym odcinku. Otóż, okaże się, że rodzice Gertrudy pochodzą ze Śląska, a ona sama... bardzo dobrze mówi po polsku. Co Pawła, naturalnie, potwornie zaskoczy.

Ale nie o tym chciałem pisać. Temat z pozoru prozaiczy, ale nie dla wszystkich... Aż cieknie ślinka. Nie, nie, to nie seks! Jedzonko! Podyskutowałem sobie z agnes o świeżutkich truskawkach, a teraz siedzę przy kompie i popijam kawę z mego ulubionego kubka z tygryskiem. Sześć razy dziennie podrywam go do lotu. Zastanawiam się czasem, dlaczego wypijam tyle kaw i za każdym razem dochodzę do tego samego wniosku, że chodzi nie tyle o kofeinę co o cukier. Mój organizm szybko go spala, więc w ten sposób dostarczam mu energii, niezbędnej przy sporym wysiłku umysłowym lub fizycznym. Może właśnie dlatego już w czasie studiów, zwłaszcza gdy wychodziłem z biblioteki czy z czytelni, można mnie było ujrzeć z kremowym ciastkiem, gofrem lub lodem w ręku. Takim mnie niektórzy zapamiętali.

eddie 2002-04-27 11:56:41